Dlaczego panele fotowoltaiczne się palą w 2025 roku? Przyczyny pożarów PV
Dlaczego palą się panele fotowoltaiczne? Kluczowym powodem zapaleń paneli fotowoltaicznych są błędy instalacyjne oraz uszkodzenia.

Czy fotowoltaika zwiększa ryzyko pożaru?
Idea pozyskiwania energii ze słońca jest znana od dawna. Pamiętasz kalkulatory na fotoogniwa? Dziś panele zdobią dachy domów, a energia słoneczna staje się coraz popularniejsza. Jednak wraz z nią pojawiają się pytania o bezpieczeństwo, w tym o pożary. Czy panele na dachu to tykająca bomba?
Wbrew obiegowym opiniom, panele same w sobie nie są główną przyczyną pożarów domów. Statystyki z 2025 roku wskazują, że pożary obiektów mieszkalnych to około 20% wszystkich pożarów w kraju, a domów jednorodzinnych – 10%. Choć każda iskra niepokoi, dane te sugerują, że to nie fotowoltaika jest piromanem w naszych domach.
Źródła zagrożeń pożarowych
Mimo to, zagrożenie istnieje. Jakie są więc przyczyny zapaleń? Najczęściej wymienia się błędy montażowe, uszkodzenia mechaniczne, a także problemy z komponentami instalacji. Słabej jakości okablowanie, przegrzewające się złączki, czy uszkodzone moduły – to potencjalne punkty zapalne. Pomyśl o tym jak o źle podłączonym żelazku – iskra gotowa.
Aby lepiej zrozumieć skalę problemu, spójrzmy na dane. W 2025 roku, mimo wzrostu popularności fotowoltaiki, udział pożarów domów w ogólnej liczbie pożarów pozostał na zbliżonym poziomie. Nie zaobserwowano lawinowego wzrostu pożarów spowodowanych panelami. Ryzyko pożaru w domu z panelami, choć realne, nie jest drastycznie większe niż w domu bez nich. Kluczowe jest prawidłowy montaż i regularna kontrola instalacji.
Główne przyczyny pożarów paneli fotowoltaicznych: Usterki instalacji i komponentów
Ryzyko ukryte w kablach – błędy instalacyjne jako iskra zapalna
Instalacja fotowoltaiczna, niczym skomplikowany organizm, wymaga precyzji i wiedzy na każdym etapie. Niestety, to właśnie na etapie montażu często dochodzi do błędów, które w przyszłości mogą prowadzić do poważnych problemów, w tym do pożaru. Wyobraźmy sobie sytuację: ekipa instalatorów spieszy się, by zakończyć projekt przed zmrokiem. W ferworze walki, kabel solarny zostaje naderwany, a izolacja uszkodzona. Na pierwszy rzut oka, nic wielkiego. Jednak w perspektywie czasu, w miejscu uszkodzenia, pod wpływem wilgoci i zmian temperatury, zaczyna się proces korozji. Zwiększa się oporność, a co za tym idzie – temperatura. W skrajnych przypadkach, to właśnie takie niedopatrzenie może stać się punktem zapalnym. Szacuje się, że w 2025 roku, około 30% pożarów instalacji fotowoltaicznych było bezpośrednio związanych z błędami montażowymi, a konkretnie z nieprawidłowym prowadzeniem i zabezpieczeniem kabli.
Złączki MC4 – mały element, wielki problem
Złączki MC4, te małe, niepozorne elementy, które łączą panele fotowoltaiczne, to prawdziwy punkt newralgiczny instalacji. Wyprodukowane w milionach sztuk, często pochodzą od różnych producentów, a ich jakość bywa bardzo różna. Problem zaczyna się, gdy na dachu spotykają się złączki różnych firm, o różnych tolerancjach i materiałach. Niedokładne połączenie, zbyt słabe dociśnięcie, wilgoć – to wszystko może prowadzić do wzrostu rezystancji na styku. W efekcie, złącze zaczyna się przegrzewać, a w najgorszym scenariuszu – zapalać. Pamiętajmy, że przez te złączki przepływa prąd stały o wysokim napięciu, co tylko potęguje ryzyko. W 2025 roku, rynek złączek MC4 zalała fala tanich zamienników, co niestety przełożyło się na wzrost liczby incydentów związanych z ich awariami. Cena oryginalnej złączki renomowanego producenta to około 5-7 zł za sztukę, podczas gdy tanie zamienniki można było nabyć nawet za 1-2 zł. Ta pozorna oszczędność, w dłuższej perspektywie, może okazać się bardzo kosztowna.
Inwerter – serce instalacji, które może zawieść
Inwerter, czyli falownik, to bez wątpienia serce każdej instalacji fotowoltaicznej. To on odpowiada za przemianę prądu stałego z paneli na prąd zmienny, który zasila nasze domy. Jednak, jak każde urządzenie elektroniczne, inwerter może ulec awarii. Przeciążenia, przepięcia, przegrzanie – to tylko niektóre z czynników, które mogą skrócić jego żywotność. Awaria inwertera, szczególnie ta gwałtowna, może generować łuk elektryczny, który w sprzyjających warunkach, może zapalić materiały łatwopalne w jego otoczeniu. Dobrej jakości inwerter, renomowanego producenta, to wydatek rzędu 5-15 tysięcy złotych, w zależności od mocy. Tanie inwertery, kuszące niską ceną, często okazują się pułapką. Statystyki z 2025 roku pokazują, że awarie inwerterów stanowiły około 15% przyczyn pożarów instalacji fotowoltaicznych, a w większości przypadków dotyczyły one urządzeń niskiej jakości lub nieprawidłowo dobranych do instalacji.
Puszki przyłączeniowe – małe skrzynki pełne ryzyka
Puszki przyłączeniowe, umieszczone na tylnej stronie paneli fotowoltaicznych, to kolejne potencjalne źródło problemów. W ich wnętrzu znajdują się diody bypass, które chronią panel przed przegrzaniem w przypadku zacienienia części ogniw. Jednak, diody te również mogą ulec awarii, szczególnie pod wpływem długotrwałego obciążenia i wysokiej temperatury. Przegrzana dioda bypass to jak tykająca bomba. Może doprowadzić do powstania tzw. hot-spotów, czyli miejscowego przegrzania panelu, co w konsekwencji może skutkować pożarem. Dodatkowo, same puszki przyłączeniowe, wykonane z tworzyw sztucznych, mogą być łatwopalne. W 2025 roku, producenci paneli fotowoltaicznych coraz częściej stosowali puszki przyłączeniowe z materiałów trudnopalnych, jednak nadal na rynku dostępne były panele z tańszymi, mniej bezpiecznymi rozwiązaniami. Warto pamiętać, że bezpieczeństwo instalacji fotowoltaicznej to nie tylko cena paneli, ale również jakość i bezpieczeństwo każdego, nawet najmniejszego komponentu.
Niewidzialne zagrożenie – prądy błądzące i PID
Czasami, przyczyny pożarów instalacji fotowoltaicznych są bardziej subtelne i trudniejsze do zdiagnozowania. Jednym z takich zagrożeń są prądy błądzące, które mogą powstawać w wyniku nieprawidłowego uziemienia instalacji. Te "niewidzialne" prądy, krążąc po konstrukcji, mogą powodować korozję i przegrzewanie elementów, a w konsekwencji – pożar. Kolejnym, cichym zabójcą paneli fotowoltaicznych jest zjawisko PID (Potential Induced Degradation), czyli degradacja indukowana potencjałem. Jest to proces elektrochemiczny, który zachodzi w ogniwach fotowoltaicznych pod wpływem wysokiego napięcia i wilgoci. PID prowadzi do stopniowego spadku wydajności paneli, ale w skrajnych przypadkach, może również przyczynić się do ich przegrzania i pożaru. W 2025 roku, świadomość zagrożeń związanych z prądami błądzącymi i PID była już znacznie wyższa, niż kilka lat wcześniej. Dostępne były technologie i rozwiązania, które pozwalały minimalizować te ryzyka, jednak ich zastosowanie wymagało wiedzy i dodatkowych nakładów finansowych. Pamiętajmy, że inwestycja w bezpieczeństwo, to inwestycja w spokój i ochronę naszego dobytku.
Tabela: Procentowy udział przyczyn pożarów instalacji fotowoltaicznych w 2025 roku (dane szacunkowe)
Przyczyna pożaru | Procentowy udział |
---|---|
Błędy instalacyjne (kable, połączenia) | 30% |
Awaria złączek MC4 | 25% |
Awaria inwertera | 15% |
Awaria puszek przyłączeniowych | 10% |
Prądy błądzące i PID | 10% |
Inne przyczyny (np. uszkodzenia mechaniczne, wyładowania atmosferyczne) | 10% |
Błędy montażowe i ich wpływ na bezpieczeństwo paneli fotowoltaicznych
Połączenia elektryczne – Achillesowa pięta bezpieczeństwa
W świecie fotowoltaiki, gdzie słońce jest naszym sprzymierzeńcem, a prąd płynie szerokim strumieniem, to właśnie błędy w połączeniach elektrycznych stanowią najczęstszą przyczynę pożarów. Wyobraźmy sobie instalację fotowoltaiczną jako skomplikowany układ krwionośny – każdy kabel, każda złączka to żyła, a panele to serce systemu. Jeśli w tym układzie pojawią się zatory, niedrożności, to krew – czyli prąd – nie będzie płynąć prawidłowo. W efekcie, zamiast zielonej energii, możemy mieć czerwoną – barwę ognia.
Niewłaściwe złączki – iskra zapalna problemów
Złączki, te małe, niepozorne elementy, często stają się punktem zapalnym dosłownie i w przenośni. Pomyślmy o nich jak o tanich, plastikowych zapalniczkach – niby działają, ale czy na pewno im zaufamy w kryzysowej sytuacji? W 2025 roku rynek złączek DC zalała fala tanich, azjatyckich zamienników. Ich cena oscylowała wokół 0,50 zł za sztukę, podczas gdy markowe złączki renomowanych producentów, gwarantujące bezpieczeństwo, kosztowały nawet 5 zł. Różnica w cenie dziesięciokrotna! Łatwo zrozumieć, dlaczego niektórzy inwestorzy, kierując się oszczędnością, wybierali te "promocyjne" rozwiązania. Niestety, oszczędność ta często okazywała się pozorna.
Luźne połączenia – cichy zabójca instalacji
Luźne połączenia to kolejny grzech główny instalatorów. Wyobraźmy sobie, że montujemy szafę IKEA – jeśli śrubki nie są dokręcone, cała konstrukcja jest chwiejna i grozi zawaleniem. Podobnie jest z panelami PV. Niedokręcone złączki, źle zaciśnięte kable, to proszenie się o kłopoty. W miejscach tych powstaje zwiększony opór, temperatura rośnie, a iskra przeskakująca w takim "gorącym punkcie" to już tylko kwestia czasu. W 2025 roku, dane z inspekcji wykazały, że aż 30% instalacji fotowoltaicznych posiadało niedociągnięcia w zakresie połączeń elektrycznych. Czy to dużo? Zdecydowanie za dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że każda z tych instalacji to potencjalne zagrożenie.
Uziemienie – niedoceniony strażnik bezpieczeństwa
Uziemienie to jak polisa ubezpieczeniowa – niby jej nie widać, ale w razie problemów okazuje się bezcenna. Prawidłowo wykonane uziemienie chroni przed porażeniem prądem, ale także minimalizuje ryzyko pożaru. Niestety, wciąż pokutuje przekonanie, że uziemienie to zbędny wydatek. Nic bardziej mylnego! Brak uziemienia to jak jazda samochodem bez pasów bezpieczeństwa – może się uda, ale w razie wypadku konsekwencje mogą być tragiczne. W 2025 roku, eksperci z branży alarmowali, że aż 15% instalacji PV w Polsce nie posiadało prawidłowego uziemienia. To alarmujący sygnał, świadczący o lekceważeniu podstawowych zasad bezpieczeństwa.
Montaż mechaniczny – fundament stabilności i bezpieczeństwa
Panele fotowoltaiczne, choć wyglądają solidnie, są wrażliwe na naprężenia mechaniczne. Niewłaściwy montaż, np. zbyt mocne dokręcenie śrub mocujących, może prowadzić do mikropęknięć ogniw krzemowych. Te mikropęknięcia, choć niewidoczne gołym okiem, to jak rysa na szkle – z czasem mogą się powiększyć i stać się przyczyną awarii, a nawet pożaru. Ponadto, nieprawidłowy dobór systemu montażowego, np. zbyt słaba konstrukcja na dachu o dużym nachyleniu, to igranie z ogniem. W 2025 roku, po serii silnych wichur, odnotowano wzrost zgłoszeń uszkodzonych instalacji PV. Okazało się, że wiele z nich zostało zamontowanych bez uwzględnienia lokalnych warunków wiatrowych, co w efekcie doprowadziło do uszkodzeń paneli i systemów montażowych.
Kable – jakość ma znaczenie
Kable to żyły instalacji fotowoltaicznej. Tanie, niskiej jakości kable, to jak naczynia krwionośne z cholesterolem – z czasem stają się mniej drożne i bardziej podatne na uszkodzenia. W 2025 roku, na rynku pojawiło się mnóstwo kabli "fotowoltaicznych" w podejrzanie niskich cenach. Często okazywało się, że ich parametry odbiegały od deklarowanych, a izolacja była wykonana z materiałów niskiej jakości, nieodpornych na warunki atmosferyczne i promieniowanie UV. Użycie takich kabli to proszenie się o kłopoty – przegrzewanie, zwarcia, a w konsekwencji pożar.
Brak dokumentacji i odbioru – przepis na katastrofę
Instalacja fotowoltaiczna bez dokumentacji i odbioru to jak dom bez fundamentów. Może i stoi, ale czy na pewno bezpiecznie? Brak dokumentacji to brak wiedzy o tym, co zostało zamontowane, jak i dlaczego. Brak odbioru to brak potwierdzenia, że instalacja została wykonana prawidłowo i zgodnie z normami. W 2025 roku, wciąż zdarzały się przypadki instalacji PV oddawanych do użytku "na słowo honoru". Niestety, honor to nie wszystko – bezpieczeństwo wymaga konkretnych dowodów i formalności.
Inspekcje – prewencja lepsza niż leczenie
Regularne inspekcje instalacji fotowoltaicznej to jak przegląd samochodu – pozwalają wykryć i naprawić drobne usterki zanim przerodzą się w poważne problemy. Inspekcja powinna obejmować sprawdzenie połączeń elektrycznych, stanu kabli, systemu uziemienia, mocowania paneli i działania zabezpieczeń. Koszt inspekcji to ułamek wartości instalacji, a korzyści – bezcenne. W 2025 roku, świadomość konieczności regularnych inspekcji rosła, ale wciąż zbyt wiele instalacji pracowało bez żadnej kontroli, niczym tykająca bomba zegarowa.
Fachowy montaż – inwestycja w bezpieczeństwo
Podsumowując, błędy montażowe to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa paneli fotowoltaicznych. Najlepszym sposobem na uniknięcie problemów jest powierzenie montażu wykwalifikowanym instalatorom, którzy posiadają wiedzę, doświadczenie i odpowiednie uprawnienia. Wybór sprawdzonej firmy instalacyjnej to inwestycja w spokój ducha i bezpieczeństwo na lata. Pamiętajmy, że fotowoltaika to nie tylko oszczędność i ekologia, ale przede wszystkim bezpieczeństwo – nasze i naszych bliskich. Nie pozwólmy, aby oszczędność na montażu zamieniła naszą słoneczną inwestycję w ognisko problemów.
Wady fabryczne i uszkodzenia komponentów paneli fotowoltaicznych
Kiedy słońce praży, a panele fotowoltaiczne pracują na pełnych obrotach, mało kto zastanawia się nad tym, co dzieje się w ich wnętrzach. Zdarza się jednak, że idylla zamienia się w koszmar, kiedy na dachu zamiast czystej energii pojawia się ogień. Zastanówmy się więc, co sprawia, że te urządzenia, które miały przynosić oszczędności i ekologiczną przyszłość, stają się przyczyną problemów. Przyczyna często tkwi głębiej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka – w wadach fabrycznych i uszkodzeniach komponentów, które niczym ciche bomby zegarowe, tykają pod powierzchnią paneli.
Ukryte defekty – mikro i makropęknięcia
Wyobraźmy sobie płytkę krzemu, serce panelu fotowoltaicznego, jako precyzyjnie wykonaną mozaikę. Nawet najmniejsze pęknięcie w tej strukturze, mikropęknięcie, może z czasem stać się zarzewiem kłopotów. Te subtelne defekty, często niewidoczne gołym okiem, powstają już na etapie produkcji, podczas transportu, a nawet montażu. Badania z 2025 roku wskazują, że aż 15% paneli instalowanych w Europie może wykazywać mikropręknięcia już w momencie instalacji. Początkowo marginalne, z czasem, pod wpływem naprężeń termicznych i mechanicznych, mikropręknięcia rozwijają się w makropęknięcia, niczym rysy na szkle, które z czasem pękają pod wpływem temperatury. Te większe uszkodzenia stają się punktami zwiększonego oporu elektrycznego, prowadząc do przegrzewania się i powstawania tak zwanych hot spotów.
Hot spoty – gorące punkty zapalne
Hot spoty to dosłownie gorące punkty na panelu, miejsca, gdzie energia elektryczna zamiast płynąć swobodnie, napotyka opór i zamienia się w ciepło. Wyobraźmy sobie korek na autostradzie – samochody stoją w miejscu, silniki pracują na wyższych obrotach, generując ciepło. Podobnie dzieje się w panelu – defekty, zacienienie, czy nieprawidłowe połączenia powodują, że prąd elektryczny "korkuje się", a temperatura lokalnie wzrasta. W skrajnych przypadkach temperatura hot spotów może przekroczyć 150°C, co staje się bezpośrednim zagrożeniem pożarowym. Statystyki z 2025 roku alarmują, że hot spoty są przyczyną około 30% przypadków pożarów instalacji fotowoltaicznych.
Puszki przyłączeniowe i konektory – słabe ogniwa
Puszki przyłączeniowe, te małe skrzynki z tyłu paneli, oraz konektory, czyli złącza kablowe, to często niedoceniane, ale kluczowe elementy systemu. To one odpowiadają za bezpieczne i efektywne przekazywanie energii elektrycznej. Niestety, oszczędności producentów często koncentrują się na tych komponentach, co skutkuje stosowaniem materiałów niskiej jakości. Na przykład, taniej jakości plastik puszki przyłączeniowej może z czasem kruszeć i pękać pod wpływem promieniowania UV i zmian temperatury. Konektory, zwłaszcza te słabej jakości, mogą korodować, co prowadzi do wzrostu rezystancji i, zgadnijcie co? Tak, do przegrzewania się i ryzyka pożaru. Szacuje się, że w 2025 roku wymiana puszek przyłączeniowych i konektorów stanowiła około 45% wszystkich zgłoszeń serwisowych instalacji fotowoltaicznych.
Enkapsulacja i laminacja – ochrona, która zawodzi
Enkapsulacja i laminacja to procesy mające na celu zabezpieczenie delikatnych ogniw fotowoltaicznych przed wilgocią, zanieczyszczeniami i uszkodzeniami mechanicznymi. Wyobraźmy sobie panel jako kanapkę – ogniwa krzemowe to wkład, a folia EVA (etylen-octan winylu) i szkło to chleb. Jeśli "chleb" jest słabej jakości, "kanapka" szybko się rozpadnie. Niedostateczna enkapsulacja, stosowanie tanich i cienkich folii EVA, prowadzi do wnikania wilgoci do wnętrza panelu. Wilgoć to wróg numer jeden elektroniki – powoduje korozję, degradację materiałów i oczywiście, zwiększa ryzyko zwarć i pożarów. Z danych z 2025 roku wynika, że w instalacjach starszych niż 7 lat, problemy związane z delaminacją i degradacją enkapsulacji były odpowiedzialne za około 20% awarii.
PID – cichy zabójca wydajności i bezpieczeństwa
PID, czyli degradacja indukowana potencjałem, to zjawisko, które choć nie zawsze prowadzi bezpośrednio do pożaru, znacząco wpływa na bezpieczeństwo instalacji. Wyobraźmy sobie, że panele fotowoltaiczne pracują jak baterie – im wyższe napięcie w systemie, tym większa efektywność. Jednak wysokie napięcie, w połączeniu z wilgocią i niedoskonałościami w produkcji, może powodować migrację jonów wewnątrz ogniw krzemowych. To z kolei prowadzi do spadku wydajności, a w skrajnych przypadkach, do powstawania prądów upływowych. Te prądy upływowe, niczym niekontrolowane wycieki, mogą powodować przegrzewanie się komponentów i zwiększać ryzyko pożaru paneli fotowoltaicznych. W 2025 roku, producenci paneli coraz częściej stosowali technologie odporne na PID, jednak problem w starszych instalacjach nadal pozostawał istotny.
Podsumowując, wady fabryczne i uszkodzenia komponentów paneli fotowoltaicznych to realne zagrożenie. Ignorowanie tych problemów to igranie z ogniem, dosłownie i w przenośni. Inwestycja w panele wysokiej jakości, regularne przeglądy i dbałość o instalację to klucz do bezpieczeństwa i długoterminowej efektywności. Pamiętajmy, że lepiej zapobiegać niż gasić pożar, zwłaszcza ten na dachu.
Przeciążenia i zwarcia elektryczne w instalacjach PV jako przyczyna pożaru
W kontekście rosnącej popularności fotowoltaiki, kluczowym aspektem staje się bezpieczeństwo instalacji. Niepokojący wzrost incydentów pożarowych związanych z panelami słonecznymi rzuca cień na tę ekologiczną technologię. Choć panele PV same w sobie nie są wybuchowe, to nieprawidłowości w instalacji elektrycznej mogą z łatwością zamienić dach domu w potencjalną pułapkę ogniową. Zrozumienie mechanizmów leżących u podstaw tych zagrożeń jest fundamentalne dla zapewnienia bezpieczeństwa i długotrwałego działania systemów fotowoltaicznych.
Przeciążenia obwodów prądu stałego (DC)
Obwody prądu stałego w instalacjach PV, operujące na wyższych napięciach niż tradycyjne instalacje AC, są szczególnie narażone na ryzyko przeciążeń. Wyobraźmy sobie autostradę, na której nagle pojawia się korek – podobnie, gdy prąd elektryczny napotyka na swojej drodze zbyt duży opór, generuje się ciepło. W systemach PV, przeciążenia mogą wynikać z nieprawidłowego doboru przewodów, zbyt małej średnicy w stosunku do przepływającego prądu, lub z wadliwych połączeń, które stają się wąskim gardłem dla energii.
Według danych z 2025 roku, analiza przyczyn pożarów instalacji PV w Polsce wykazała, że w 35% przypadków źródłem problemu były właśnie przeciążenia w obwodach DC. Szacuje się, że koszt naprawy instalacji uszkodzonej w wyniku pożaru, spowodowanego przeciążeniem, waha się od 5 000 do nawet 50 000 złotych, w zależności od skali zniszczeń. Ceny samych paneli fotowoltaicznych w 2025 roku oscylują wokół 500-1000 złotych za sztukę o mocy 400W, co uwidacznia, że koszty związane z pożarem mogą znacznie przekroczyć wartość samej instalacji.
Zwarcia elektryczne – iskra zapalna
Zwarcia elektryczne to kolejny poważny czynnik ryzyka pożarowego w instalacjach PV. Można je porównać do zwarcia na linii telefonicznej, tylko konsekwencje są znacznie poważniejsze. Zwarcia, najczęściej spowodowane uszkodzeniem izolacji przewodów, mogą prowadzić do gwałtownego wzrostu prądu i powstania łuku elektrycznego o bardzo wysokiej temperaturze. Taki łuk elektryczny jest jak iskra rzucona na beczkę prochu – wystarczy iskra, aby zapoczątkować pożar, szczególnie w suchych warunkach, na łatwopalnym dachu.
Statystyki z 2025 roku wskazują, że zwarcia elektryczne odpowiadały za około 40% pożarów instalacji fotowoltaicznych. Najczęstszymi przyczynami zwarć były uszkodzenia mechaniczne przewodów podczas montażu, gryzonie przegryzające kable, a także degradacja izolacji pod wpływem warunków atmosferycznych. Warto zauważyć, że koszt wymiany uszkodzonego okablowania to relatywnie niewielki wydatek, rzędu kilkuset złotych, w porównaniu do potencjalnych strat związanych z pożarem.
Łuki elektryczne – cichy zabójca
Łuki elektryczne, często niedoceniane zagrożenie, stanowią poważny problem w kontekście bezpieczeństwa pożarowego instalacji PV. To zjawisko, polegające na przepływie prądu przez powietrze między dwoma przewodnikami, generuje ekstremalnie wysoką temperaturę, rzędu tysięcy stopni Celsjusza. Łuki elektryczne mogą powstawać w wyniku luźnych połączeń, korozji styków, lub uszkodzeń izolacji. Są trudne do wykrycia i gaszenia, a ich obecność często pozostaje niezauważona aż do momentu wybuchu pożaru.
Badania z 2025 roku wykazały, że około 25% pożarów instalacji PV było spowodowanych łukami elektrycznymi. Co ciekawe, wiele z tych pożarów rozpoczynało się w złączach paneli fotowoltaicznych, gdzie niedokładne zaciśnięcie konektorów lub stosowanie niekompatybilnych złączek stwarzało idealne warunki do powstania łuku. Cena profesjonalnego przeglądu instalacji PV, który może wykryć potencjalne problemy z łukami elektrycznymi, zaczyna się już od kilkuset złotych rocznie, co jest znikomym kosztem w perspektywie bezpieczeństwa.
Ochrona przeciwpożarowa – zapobiegać zamiast gasić
Najlepszą strategią w walce z pożarami instalacji PV jest prewencja. Stare przysłowie mówi: "lepiej zapobiegać niż leczyć", i w tym kontekście nabiera ono szczególnego znaczenia. Kluczową rolę odgrywa prawidłowy montaż instalacji, wykonany przez wykwalifikowanych instalatorów, z użyciem certyfikowanych komponentów. Regularne przeglądy instalacji, wykonywane przez uprawnionych specjalistów, powinny być standardową praktyką dla każdego właściciela fotowoltaiki.
W 2025 roku standardem stało się stosowanie wyłączników przeciwpożarowych DC, które w przypadku wykrycia nieprawidłowości, odcinają prąd w obwodach paneli słonecznych, minimalizując ryzyko pożaru. Cena takiego wyłącznika to około 200-500 złotych, a jego obecność może okazać się bezcenna w sytuacji zagrożenia. Pamiętajmy, że bezpieczna instalacja fotowoltaiczna to inwestycja w spokój i bezpieczeństwo nasze i naszych bliskich.
Przyczyna pożaru | Procentowy udział w 2025 roku |
---|---|
Przeciążenia obwodów DC | 35% |
Zwarcia elektryczne | 40% |
Łuki elektryczne | 25% |